Duży ku.. w niecodziennej sytuacji
Pewien chłopak (kolega mojego brata) ciągle zaczepiał mnie Snapchacie, pytając, co robię i komentujące moje zdjęcia głosówkami. Po jakichś dwóch tygodniach tych podchodów/spotkań zaprosił mnie do siebie. Boże, przeciętny facet, który miał coś w sobie. Tak czy siak, zabieramy się do roboty i wkrótce spuszcza mi się w usta, ale nie wyciąga z nich swojego dużego nabrzmiałego kutasa, tylko mocno przytrzymuje mnie za głowę i mówi: „ssij ku**a dalej”. Nie mogę jednak poruszyć głową, a i on nic nie robi, więc nie mam innego wyboru, jak ssać go dalej. Robię to przez kilka kolejnych minut, a on dochodzi po raz drugi.
Potem zaczyna skręcać jointa, podłącza telefon do prądu i do kogoś dzwoni. Ja się zajmuje własnymi sprawami na telefonie, gdy po chwili mnie pyta: „Masz może chusteczkę?". Wyciągam więc wilgotną chusteczkę z opakowania, które miałam w torbie, myśląc, że chłopak pewnie chce się trochę odświeżyć (moja myśl… zmęczony może nie chciało mu się iść umyć idk). Jednak kiedy się odwracam, zauważam, że wyciągnął jakiś kurewsko wielki nóż - największy, jaki w życiu widziałam. Podaję mu chusteczkę i nic nie mówię, ponieważ naprawdę nie wiem, jakie słowa są stosowne w sytuacji, gdy leżysz w łóżku chłopaka który poleruje pieprzoną maczetę. Po chwili wstaje, chowa nóż do pochwy, ubiera się, wsadza go za pasek i pyta, czy chcę coś ze sklepu.
Kiedy wychodzi, zdaję sobie sprawę że mam bardzo mało czasu na ucieczkę z jego mieszkania. Kilkadziesiąt minut później dostaję od niego wiadomość na Snapchacie, w której pisze: „Przepraszam, musiałem skoczyć do sklepu szkoda że tak szybko uciekłeś ". Na tym się skończyło. Nigdy więcej go nie widziałam – ani jego maczety.