Krew, seks i śmierć

„Krew, seks i śmierć”. Według pana Foglera, mojego przystojnego anglisty, były to trzy ogniwa występujące w każdej gotyckiej powieści grozy. Miałam na jego punkcie fioła, podkochiwałam się w nim prawie od początku. Kiedy z ust urywało mu się drugie słowo, oczy padały bezpośrednio na mnie. Seks…

Pamiętam wszystko, jakby zdarzyło się wczoraj. Byłam na pierwszym roku studiów i nie wyobrażałam sobie życia bez jego zajęć. Za oknem panowała późna wiosna i moi rówieśnicy myśleli już tylko o wakacjach. Ja natomiast z przyjemnością biegłam na jego wykłady – wciąż miałam w głowie kilka niedokończonych spraw…

Pewnego razu przyszedł w nieco zbyt obcisłych spodniach i niebieskiej koszuli. Krawat sięgał mu do torsu, podkreślając jego wypukły kształt. Ten obraz całkowicie porwał moją wyobraźnię. Kiedy usiadł na brzegu biurka, a potem zaczął czytać fragment „Doktora Jekylla i pana Hyde’a”, wyłączyłam zmysł słuchu. Wolałam pochłaniać go wzrokiem. Wyobrażałam sobie, do czego to ciało jest zdolne i jak wygląda wprawione w ruch.

Był największym przystojniakiem wśród wykładowców. Dziewczyny obgadywały go między wykładami, zachwycały się jego klasyczną atrakcyjnością na tysiąc różnych sposobów. Próbowałam wmówić sobie, że mnie nie interesuje – nie chciałam być jak ta słodka idiotka – ale w końcu skapitulowałam. Jego szarmanckiemu urok nie dało się oprzeć, tylko on sprawiał, że gotycki horror stawał się seksowną powieścią. Kiedy czytał nam z książek Shirley Jackson i Brama Stokera, jego głos wibrował w dzikim uniesieniu. To była szczera pasja.

Gdy przerabialiśmy „Drakulę”, sam stawał się drapieżcą. Pożerał każde słowo, wyraziście artykułował treść powieści, odsłaniał zębiska i prężył usta. Obserwowałam go, siedząc w sterylnym pomieszczeniu o mało podniecającym zapachu, a i tak robiło mi się gorąco. Wyobrażałam sobie, jak odwiedza mnie nocą, wpija się ustami i kłami w moją szyję, jak moja „siła witalna” i pulsująca we mnie krew sprawiają, że sam cały pęcznieje.

Tydzień, w którym omawialiśmy „Nawiedzonego” Shirley Jackson, był dla mnie szczególnie erotyczny. Książka trzymała mnie w napięciu jak żadna inna, ale próbowałam nie czytać jej z wyprzedzeniem. Dawkowałam rozdziały, chciałam doświadczać jej wspólnie z profesorem Foglerem. Mówił o adrenalinie i procesach fizjologicznych, towarzyszących lekturze horroru, a ja czułam, że to jego obecność przyspiesza mi tętno i podwyższa ciśnienie krwi. Był jak książka, z której mogłabym czytać bez końca.

Zgłosić opowiadanie