Od złośliwości do...

Seks oralny
Pierwszy seks
Nastolatki

-To idzie w zdecydowanie złą stronę- wymamrotałam, gdy Irwin nade mną zawisł, ustami badając okolice mojej szyi. Drżałam za każdym razem, gdy jego wargi muskały mi skórę, ale nie zamierzałam go od siebie odepchnąć. Z lękami powinno się mierzyć, a ja miałam już dość niewytłumaczalnego strachu do dotyku.

-Przecież wiesz, że jak dla mnie, to nigdy nie będzie zła strona- odparł, cicho chichocząc. Ciepłe powietrze owiało mi skórę, jakby mało mi było samej jego bliskości.

-Jeśli mam być szczera, to nie jestem do końca pewna, czy to dobry pomysł- zająknęłam się, kiedy jego ręce delikatnie zmieniły rewir i znalazły się mniej więcej w okolicach... pod bluzką.

-Na pewno?- lekko podniósł głos, jednocześnie przesuwając dłońmi po moim brzuchu. Kilka razy zahaczył o dolną lamówkę biustonosza, ale nie próbował na siłę go zdjąć. Głośno przełknęłam ślinę, próbując uspokoić zbyt szybko bijące serce. To tylko Ashton. Ten sam, który od zawsze cię irytował, dlaczego to miałoby się zmienić? Wcale nie robi ci się gorąco na samą myśl o tym, co możecie za chwilę robić. To tylko ten cholernie gorący Irwin, nic specjalnego.

-Ashy... my nie możemy...- zacięłam się ze zdenerwowania. To słowo nawet nie chciało mi przejść przez gardło.

-Się przytulać? Nie wiem, o co może ci chodzić słonko- przygryzł dolną wargę w prowokującym geście. Nie zważając na moje niezdecydowanie delikatnym, ale stanowczym na tyle, żebym się nie stawiała ruchem zaczął przesuwać mnie prosto do łóżka. Powoli stawiałam kroki w tył, Niepewnie mu się poddając, po chwili opadłam na pościel.

-Chodzi mi o...- ponownie nie mogłam się wysłowić, bo tym razem Irwin potarł mnie w miejscu, w którym zdecydowanje nie powinnam czuć jego dłoni. Jedyne, co ratowało moją sytuację to to, że wciąż miałam na sobie wszystkie ubrania. Przyzwoitość zachowana. Przynajmniej w niewielkim stopniu.

-O?- uśmiechnął się delikatnie, ponownie przesuwając dłonią po moich... intymnych częściach.

-O seks- jęknęłam, gdy policzki momentalnie pokryły mi się czerwienią. Dopiero, kiedy powiedziałam to na głos dotarło do mnie, co za chwilę się stanie, jeśli w odpowiednim momencie tego nie przerwę. A całkiem szczerze oceniając szanse na zastopowanie sytuacji, to były one nikłe.

-A jednak potrafisz powiedzieć to na głos, brawo skarbie- zachichotał i tym razem otwarcie rozpiął mi jeansy. Po braku reakcji z mojej strony po prostu  bez większych problemów zsunął je z moich nóg. -Teraz nauczę cię, jak dobrze wykorzystać to słowo.

-Powiedziałam już, nie wydaje mi się...

-Ciii... cichutko...- wyszeptał, odrzucając jeansy na podłogę za nami. Dłonie usadowił mi na udach, lekko mnie do siebie przyciągając. Nie widząc negatywnej reakcji delikatnie przesunął jedną z rąk na moje figi. Przymknęłam oczy i starałam się głęboko oddychać, ale szybkie bicie serca sprawiało, że nie mogłam się rozluźnić. Starałam się liczyć do dziesięciu, lecz mniej więcej przy pięciu traciłam uwagę i zastanawiałam się, jak bardzo zły byłby Irwin, gdybym teraz stchórzyła. Po krótkim namyśle doszłam do wniosku, że nie warto psuć mu zwycięstwa. Raz kozie śmierć.

-Ashton to jest złe- wymamrotałam, ostatni raz próbując bronić moralności i względnej czystości naszej dwójki. Blondyn już nawet nie skomentował tej nędznej próby oporu, a ja nie przykładałam się do tego specjalnie mocno. Skupiłam się na bodźcach, które dochodziły zewsząd, bo dłużej nie potrafiłam udawać, że nie działa na mnie jego zachowanie. Sprzeczne emocje, które ten niepozorny chłopak wywoływał wymykały się spod kontroli.

-Lubisz to skarbie, po co to w sobie chować?- zapytał, lecz zanim zdążyłam odpowiedzieć jego palce znalazły się pod moją bielizną, nie dając mi ani chwili na zastanowienie się nad tym, co się właśnie działo. Blondyn potarł mnie lekko, a ja pomimo prób powstrzymania się głośno zajęczałam z zadowolenia. Widocznie przyszłość zakonnicy nie była mi pisana, ba, nawet czystość do ślubu nie wchodziła już w grę. Po części nienawidząc swojego braku samozaparcia czekałam, aż znów sprawi mi przyjemność. Uchylając jedno z oczu zobaczyłam jednak,  że siedzi w bezruchu.

-Zrób to jeszcze raz- cicho wymamrotałam, ponownie poruszając biodrami. Już i tak było za późno, żeby nie dopuścić do czegoś nieprzyzwoitego.

-Poproś- mruknął, zsuwając moje figi bez żadnych protestów z mojej strony. Półnaga i zażenowana miałam jednak ważniejszy cel.

-Nie będziesz mi mówił, co mam robić- burknęłam. Jego dłoń wciąż stykała się z moją skórą w najbardziej intymnym miejscu, ale na szczęście nie poruszał nią w żaden sposób.

-Poproś- powtórzył, patrząc mi prosto w oczy. Wymuszanie posłuszeństwa akurat teraz było wręcz nieludzkie.

-Proszę- warknęłam, na co otrzymałam tylko wredny uśmieszek.

-O co prosisz, kochanie?- zapytał, a ja miałam tylko ochotę na zrobienie mu krzywdy. Tsa, kochanie. Naprawdę musiał mnie irytować. W takim momencie miał ochotę na uczenie mnie uległości. Niestety, zdawałam sobie sprawę, że jeśli nie zrobię tego, czego oczekiwał mogłam nie liczyć na przyjemność.

-Proszę, dotknij mnie- jęknęłam, bo od razu zaczął poruszać palcem w bardzo wrażliwym miejscu. Uśmiechnął się pod nosem z zadowolenia. Kilka minut delikatnych pieszczot i Irwin przestał się cackać, wyraźnie zwiększając tempo swoich ruchów. Nie potrafiłam powstrzymywać się od jęków i co najgorsze... podobało mi się. Mała czerwona lampeczka alarmowa w mojej głowie przestała się już świecić, więc priorytety trochę się zmieniły.

Zastanowiłam się, z iloma dziewczynami już to przerabiał. Na samą myśl o tym, że niegdyś na moim miejscu mogła być jakaś lafirynda miałam dreszcze. Jeśli by to dobrze przemyśleć, to z innymi pewnie nie bawił się w takie ceregiele, tylko od razu przechodził do rzeczy. Miałam wrażenie, że przede mną starał się stopniowo odkrywać nowe horyzonty, z niczym się nie spieszył. Obdarzyłam go ogromnym zaufaniem i tak samo jak on piekielnie nie chciałam, by dał mi powód do stracenia ufności. Moje rozmyślanie na chwilę oderwało mnie od rzeczywistości, ale chłopak bardzo szybko ściągnął mnie na ziemię swoim nowym pomysłem.

-Mogę nawet zrobić coś lepszego- rzucił i zanim się zorientowałam nie widziałam już jego złowieszczo uśmiechniętych ust, które bez mojej zgody znalazły się w miejscu, w którym na pewno bym sobie ich nie wyobraziła. Tego już nie mogłam powstrzymać. Wplotłam ręce w  blond loki i starałam się jęczeć jego imię chociaż trochę ciszej. Czas mijał, a jedyne, co byłam w stanie robić, to naprzemiennie prosić go, żeby przestał i błagać o więcej. Kobieta zmienną jest, kiedyś trzeba to było wykorzystać.

-Ciepło mi- wymamrotałam, a głowa Ashtona lekko się uniosła.

-Otworzyć okno?- zadał najbardziej durnowate pytanie, jaki można w takiej sytuacji. Przewróciłam oczami, chociaż nie wiem nawet, czy to zauważył przy prawie całkiem zamkniętych pod wpływem przyjemności powiek.

-Ciepło mi tam na dole, kretynie- mruknęłam, w odpowiedzi dostając tylko parsknięcie.

-Ze mną zawsze tak będzie słońce- wyszczerzył się i wrócił do poprzedniej czynności, a ja ponownie ułożyłam ręce na jego włosach. Po chwili uczucie gorąca nasiliło się, powodując jeszcze większy brak kontroli nad moimi ruchami. Wyginając plecy w łuk w pełni oddałam się najdziwniejszemu, a jednocześnie najprzyjemniejszemu zjawisku, jakie miałam okazję przeżyć. Irwin jeszcze przez chwilę się ode mnie nie odsunął, ale później już tylko obserwował moje zachowanie z zadowolonym uśmiechem. Ciężko dysząc starałam się wrócić do normalnego stanu, co nie przyszło mi z łatwością.

-Chyba pierwszy raz nie słyszę od ciebie obelg i złośliwych komentarzy, musimy bawić się tak znacznie częściej- oblizał wargi, a chwilę później na przystojnej twarzy znów zagościł uśmiech.

-Jezu- jęknęłam jedyne, co w tym momencie przyszło mi do głowy. Natłok myśli i zaistniała sytuacja były nie do opisania. -Jesteś rąbnięty, ale to było... rany...

-Ashton wystarczy, ale moce mam boskie- zachichotał, opadając na jedną z wielu poduszek. Nakrył mnie kołdrą i obrócił się w moją stronę.

-W końcu bóg seksu- odparłam z uśmiechem. -Czemu mi się tak przyglądasz? Aż tak źle wyglądam?- speszona próbowałam ułożyć potargane włosy.

-Tylko uświadomiłem sobie, ile dla mnie znaczysz, księżniczko.

Zgłosić opowiadanie