Podróż z sympatycznym kolegą
Wszystko zaczęło się około września 2020 roku. Pojechałam samochodem do rodziców prawie 200km i nie przemyślałam że nie będę miała jak wrócić. I wtedy zjawił się on. Dużo starszy kolega z pracy, który dodatkowo jest przedstawiciel handlowym i akurat był w okolicy. Zaproponował abym zabrała się z nim i bardzo chętnie skorzystałam z propozycji.
Jak wyruszyliśmy to od razu poinformował mnie że ma niesamowita ochotę się ruchać ale ja się nie przejęłam tym i pojechaliśmy dalej. Miałam krótką czarną sukienkę bardzo obcisłą na piersiach przez co Paweł nie mógł się opanować i skupić na prowadzeniu samochodu. Od słowa do słowa wyszło że zrobiliśmy postój w lesie gdzie zwaliłam mu konia mimo że miałam chłopaka i nie byłam do tego przekonana. Później drugi raz, trzeci, czwarty i tak jeszcze kilka razy. Za każdym razem pozwalał sobie na coraz więcej a ja nie protestowałam widząc jego olbrzymiego nabrzmiałego kutasa aż w końcu od patrzenia na niego naszła mnie ochota na loda.
Kutas był tak duży że ledwo mieścił mi się w ustach ale smakował przepysznie. Mimo wyrzutów sumienia spotkałam się z nim jeszcze parę razy bo tęskniłam za tym co miał w spodniach.
Ostatecznie chłopak o niczym się nie dowiedział i jest to nasza tajemnica