Problem Sandry.

I. Problem Sandry.

Nazywam się Sandra i jestem matką dwójki wspaniałych dziewcząt – Klaudii i Oliwi. Moje córki pod względem wyglądu są jak dwie krople wody. Obie mają gęste, złote włosy, bardzo bladą cerę oraz małe, ale słodkie piersi, które mogłabym pieścić całymi godzinami. Ich sylwetki są idealne, niczym z magazynu mody. Mają chude, długie nogi, przerwę między udami, płaskie brzuchy i wąskie talie. Ich młode twarzyczki zawsze mnie olśniewają. Długie, proste nosy, uwodzicielskie, niebieskie oczy i drobne, zachwycające usta podniecały mnie od zawsze.

Na tym jednak kończą się podobieństwa. Oliwka jest moim małym aniołkiem, a Klaudia wrednym, przepięknym diabełkiem. To właściwie ona rządzi w naszym domu, ona ustala zasady. W tej chwili stoję w łazience – przyszłam tam, żeby wypełnić rodzicielski obowiązek. Zamarłam jednak, w pół rozebrana, słysząc głośny krzyk Oliwki i kilka niecierpiących sprzeciwu warknięć Klaudii. Odgłosy pochodziły z pokoju jednej z nich. Najchętniej poszłabym tam i w jakiś sposób Oliwce pomogła, ale wiem, że tylko pogorszyłabym sprawę. Wzdycham więc ciężko, z bólem, i kończę się rozbierać.

Jestem właściwie całkiem podobna do córek. Moje włosy nie są już tak gęste, na twarzy mam kilka zmarszczek a mój nos jest zupełnie wykrzywiony po wydarzeniach z przeszłości. Poza tym, jestem ich wierną, starszą kopią.

Siadam na toalecie, ale wcześniej umieszczam pod tyłkiem spory, plastikowy pojemnik. Zaczynam przeć, przekonana, że szybko pozbędę się gówna zalegającego w żołądku. W końcu cholernie chce mi się srać. Jednak mijają kolejne minuty, brzuch boli mnie coraz bardziej, ale efektów – żadnych. Z coraz większą determinacją, przy akompaniamencie moich jęków, staram się wypróżnić. Udaje mi się wydusić z siebie kilka śmierdzących pierdów, ale przezroczysty pojemnik nadal jest pusty. Jestem totalnie zdezorientowana, nigdy wcześniej nie miałam podobnych problemów.

W końcu wstaję i masując się po obolałym brzuchu, z niedowierzaniem patrzę w głąb toalety. Dociera do mnie, że chyba mam zatwardzenie. Zrezygnowana postanawiam, że muszę skorzystać z awaryjnego planu, i koniecznie kupić jutro jakieś leki. Dzisiaj już na to za późno. Na szczęście w lodówce mam kilka zapasowych torebek foliowych, wypełnionych moimi fekaliami, niestety nieświeżymi.

Mam wielką nadzieję, że Klaudia nie wyczuje różnicy.

Zgłosić opowiadanie