Przygoda w parku

Było wcześnie rano. Wczesnowiosenna sobota. Postanowiłam iść do parku. Naciągnęłam dresy na gołą dupę, nie chciało mi się nawet zakładać majtek. Narzuciłam na siebie jakaś bluzę i wyszłam. W słuchawkach grała jakaś popularna radiowa piosenka. Dotarłam do parku. Było pusto. Przecisnelam się przez krzaki do swojego ulubionego miejsca. Nad wodą wisu tu konar powalonego w tamtym roku drzewa. Rozsiadłam się wygodnie i zapaliłam papierosa.

W słuchawkach nastała cisza - playlista się skończyła. Zdjęłam je i włożyłam razem z telefonem do kieszeni. Poczułam nagle falę podniecenia, konar na którym siedziałam pobudzał moja lechtaczkę. Skoro nikogo tu nie ma, to czemu nie? Pomyślałam. Ułożyłam się odpowiednio i moja rączka powędrowała do spodni. Byłam mokra. Bardzo. Gdy rozchyliłam wargi mojej muszelki soki kropelkami pociekły po udach. Włożyłam paluszek i westchnęłam. Byłam ciepła i miła. Dołożyłam kolejny palec i poczułam gorąco na moich plecach. Nie była to jednak reakcja mojego organizmu na rozkosz a ręka jakiegoś chłopaka. Na początku się przestraszyłam, ale zauważyłam że jego pała sterczy wyprężona, wyjęta z rozporka i gotowa do akcji. Oblizałam spierzchniete usta i zeskoczylam z pnia. Złapałam go i zaczęłam lizać. Rozpiełam mu pasek i ściągnęłam spodnie. Jego sprzęt był naprawdę imponujący. Zaczęłam robić mu loda. Czułam jak krocze dresów moczy się moimi sokami co nakręcało mnie jeszcze bardziej. Chłopak złapał mnie za ramię i rzucił na pień. Łapczywie spuścił mi spodnie do kostek i wziął mnie od tyłu. Poczułam w podbrzuszu jak wielki był jego fiut. Poruszał się szybko. Trzymał mnie za ramiona tak że plecy miałam wygięta w łuk. Zaczęłam coraz głośniej jęczeć. Czułam że zaraz dojdę.

Nagle z krzaków wyszedł jakiś mężczyzna. Zauważyłam go kątem oka i chciałam jakoś uwolnić się z uścisku chłopaka który właśnie mnie ruchał, ale ten tylko pchnął mnie kilka razy, podciągnął spodnie i uciekł. Mężczyzna z krzaków podszedł do mnie. Byłam przestraszona. Chciałam się ubrać i uciec do domu kiedy usłyszałam jak z krzaków wychodzi kolejny typ. Jeszcze starszy od poprzedniego. Pierwszy złapał mnie za rece zanim zdążyłam sięgnąć po spodnie. Drugi wepchnął mi do gardła jakaś szmate. Przerzucili mnie przez konar tak, że mieli dostęp do mojej dupy. Była jeszcze mokra po poprzednim ruchańsku, ale nie wiem czy to były tylko moje soki czy tamten chłopak zdążył się spuścić. Wciąż ze mnie kapało. Poczułam jak jeden z typów smyra mnie swoją sflaczałą kuśką po pośladku. Drugi podszedł do mnie z przodu i trącał mnie całkiem sztywnym fiutem po policzku. Poczułam soczystego klapsa. Piekło. Czułam jak kuśka pęcznieje. Z każdym kujnięciem w pośladek czułam że jest twardsza. Typ z przodu trzymał mnie za ręce i okładał mnie swoim kutasem po twarzy. Wciąż miałam w ustach jakaś szmate.

W pewnym momencie kuśka przestała być kuśką i stała się niemalże murzyńską pałą. Poczułam ją jeszcze głębiej niż tego chłopaka wcześniej. Wygięło mnie. W tym momencie typ z przodu wyjął z moich ust szmate i wepchnął na jej miejsce swojego kutasa. Głęboko. Nie mogłam oddychać. Na szczęście zaczęli się ruszać. Ruchali mnie na przemian. Typ z tyłu ściskał mnie za dupe, typ z przodu trzymał za ręce.

Poczułam że znów robi mi się gorąco. Że znów napływają mi soki. Głośne mlaskanie między nogami świadczyło o tym że moja cipka zaczęła się rozkręcać. Zanim jednak zdążyłam porządnie się podniecić, typ z tyłu skończył spuszczając mi się na dupę. Typ z przodu skończył zaraz po nim ale nie wyciągnął i gorzko słona maź spłynęła mi do gardła. Mężczyźni ubrali się, klepneli mnie po dupie, każdy po jednym pośladku i zniknęli w krzakach.

Zwlokłam się z drzewa i jakimiś liśćmi wytarłam dupę. Usiadłam na trawie. Uświadomiłam sobie ze wciąż nie doszłam.

Postanowiłam dokończyć to co zaczęłam w domu po porządnej kąpieli.

Zgłosić opowiadanie