Świąteczny prezent

BDSM
Gwałt

Święta, około godziny dwudziestej pierwszej. W oknach bloków wciąż świecą się światła i jak można się domyślić - rodziny siedzą przy stołach pełnych jedzenia i blasku kolorowych lampek. Bawią się lepiej lub gorzej, jednak niektórzy szukają zabawy poza ciepłym domem. Między blokami, w stronę garaży przy górce z której widać spora część miasta idzie czarnowłosa dziewczyna. Jest młoda, ma na prócz czerwonej szminki równie czerwone policzki od mrozu. Jej skóra jest prawie tak biała jak śnieg przez który się przedziera w wysokich butach. Futro ledwo sięga do pasa przez co całe jej opięte w leginsy nogi są wystawione na wiatr. Mija ostatni blok przed wzgórzem gdzie kończą się latarnie. Drogę zna na pamięć lecz mimo tego rozgląda się nerwowo. Czuję czyjąś obecność. Dłonie ma wciśnięte mocno w kieszenie ściśnięte w pięść jak gdyby w gotowości do ataku. Idzie coraz szybciej prawie przechodząc w bieg. Wywraca się, twarzą ląduje w zaspie śniegu. Jednak to nie przez buty, to czyjaś silna dłoń złapała za jej kark i wcisnęła przestraszoną buźkę w ziemię. Siedział jej na plecach nie puszczając uścisku. Długo nie musiała się zastanawiać nad tym, kto jest sprawcą. Szybko się przedstawił:

-Jestem Maks. - mówiąc to pocałował jej ucho - Zabiję cię jeżeli zaczniesz krzyczeć. Chodź ze mną.

Pomógł dziewczynie wstać i łapiąc ją mocno za dłoń zaprowadził do zaparkowanego nieopodal samochodu. Niczym dżentelmen otworzył drzwi pasażera i wzrokiem rozkazał pośpiesznie usiąść. Sam szybko wskoczył za kierownicę i jak gdyby nic ruszył.

-Nie przedstawiłaś mi się jeszcze.

-Agnieszka..-dolna warga jej drżała

-Śliczne. Jak Ty. - mówiąc to objął jej drobne udo swoją dłonią i agresywnie ścisnął. W odpowiedzi usłyszał jęk. Nie był to strach a raczej podniecenie.

-Mieszkam tutaj - kontynuował wcześniej przerwaną rozmowę. Byli dosłownie 7 minut jazdy samochodem od garaży. Skupisko domów jednorodzinnych a oni stali przed jednym z nich. W oddali słychać było kolędy i rodzinne rozmowy i okrzyki zza okien sąsiadów. Szczekały psy, ktoś bawił się petardami. To wszystko nie miało znaczenia. Wysiedli, obeszli samochód spotykając się twarzą twarz na podwórku chłopaka. Ten pchał ją na oblodzoną maskę samochodu znów trzymając za kark i zaczął całować szyję i ramiona. Ona nie protestowała. Zdążyła wypowiedzieć tylko ciche -Mogę?- I została uwolniona z uścisku, odwróciła się tak, żeby mogli patrzeć sobie w oczy.

-Pokaż mi jak mieszkasz Maks..

W domu były dwa piętra, na ostatnim była sypialnia na poddaszu. Gdy tam doszli byli już prawie nadzy. Agnieszka zaczęła go ujeżdżać, Tody zapytał:

-Nie boisz się, że Cię zabije?

Przyspieszyła tempa śmiejąc się, jej oczy świeciły w blasku księżyca. Złapała go pewnie w szyji i dalej skacząc na kutasie dusiła tak długo aż stracił przytomność po czym polizała jego policzek mówiąc:

-Nie boję się, a Ty?

Zgłosić opowiadanie