Wieczorna zabawa
Pewnego wieczoru kiedy czułam ogromną ochotę uznałam, że czas poszukać mojego przyjaciela. Jest podłużny, złoty i ma ogromną moc. Raz, dwa wyskoczyłam z ubrań. W końcu po co takiej kobiecie jak ja ubrania.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku, na plecach jak lubię. Włączyłam wibrator i delikatnie dotykałam łechtaczki, powolnymi ruchami okrążałam ją. A kiedy to mi nie wystarczało wsuwałam go w siebie mocno i konkretnie. Za każdym pchnięciem wydawałam z siebie krzyk, czasem wrzask. Powtarzałam to aż poczułam zbierające się we mnie soczki, poczułam siłę drzemiącą we mnie. Cała drżałam, nie byłam w stanie się kontrolować. Wibrator trzymałam dwoma rękami, wijąc sie przy tym jak wąż. Jak żmija. Wyglądałam jak piękna ruda żmija. Pomiędzy okrzykami rozkoszy syczałam, jąkałam się, wydawałam dźwięki, które tylko wtedy się pojawiają.
Po chwili uniesienia nadeszła ulga. Wewnętrzny spokój. Ukojona leżałam długo na plecach ściskając wibrator na brzuchu. Czułam jak cipka pulsuje. Mimo to postanowiłam wstać. Zarzuciłam szlafrok i poszłam pakować majteczki dla facetów którzy się na nie pokusili. Tutaj trochę taśmy. Tutaj więcej papieru. Etykiety raz, dwa. I nagle...
Rozglądam się i widzę wszędzie białe soczki, uda mokre, stopki też, podłoga aż błyszczy do światła. Zaczęłam od nóg każdą kroplę zebrałam na palec i zlizałam. Z podłogi również. Były takie kwaśne i kremowe. Pychotka :)
Aż znów poszłam do łóżeczka z moją ulubioną zabawką...