Wytrzymamy dłużej.
Znasz to uczucie, kiedy pragniesz czegoś przez bardzo długi okres czasu, a twoja żądza jest tak samo silna, lub wzrasta z upływem każdej chwili? Tak właśnie czułam się w jego obecności. Nieodparty apetyt na jego uwagę, jego obecność, bliskość. Na jego całe ciało, zmierzwione wiatrem, miedziane włosy, kwadratową szczękę ozdobioną delikatnym zarostem, ściągnięte w zamyśleniu brwi, muskularne przedramiona… Zwracał moją uwagę tak bardzo, że reszta myśli wręcz tylko prześlizgiwała się między tymi dotyczącymi jego. Tak było też teraz. Siedząc na tyle blisko, czując zapach jego perfum, widząc dokładnie ułożenie piegów na twarzy, byłam jak we śnie. Twarzą w twarz, tylko ja i on, obiekt moich westchnień tłumaczy mi jakże nieistotne teraz dla mnie rzeczy. Wyraźnie akcentuje słowa, drapieżnie przeciąga głoski i oblizuje co jakiś czas nieświadomie wargi, wykładając wiadomości na temat anatomii człowieka. Nagle przypominam sobie, że pozwalam sobie na za dużo, więc zaczynam słuchać.
-…czynnościowo unerwienie współczulne przyspiesza akcję serca, przywspółczulne zwalnia. – przygląda mi się przenikliwie – Właśnie zaczęłaś przywiązywać uwagę do moich słów. Co się stało? – w jego głosie czuć zniecierpliwienie.
- Cały czas słuchałam. – zapewniam - Układ przywspółczulny, parasympatyczny, cholinergiczny to podukład autonomicznego układu nerwowego odpowiedzialny za odpoczynek organizmu i poprawę trawienia...
- Masz rację – przerywa mi – mówiłem o tym jakieś dziesięć minut temu.
- Oh. – czuję jak płoną mi policzki – Przepraszam.
- To coś, co masz teraz w głowie musi być o wiele ciekawsze niż budowa serca, prawda? - Raczej ktoś.
- Tak. – mówię z przekonaniem, potem zdaję sobie sprawę z tego co powiedziałam – Znaczy nie, nie!
- Dziękuję bardzo. – mówi z lekkim sarkazmem, ale dodaje ciekawym tonem – Możesz mi opowiedzieć, ja akurat będę słuchał.
Biorę wdech i milczę. Oboje dobrze słyszymy przyspieszone bicie mojego serca. W twarz przeraźliwie uderzają fale gorąca, ale nadal milczę. On wygląda na… zaskoczył mnie. Na niezdecydowanego, jakby podejmował właśnie ciężką decyzję.
- Czy to... – bierze wdech i patrzy mi prosto w oczy – czy to przeze mnie?
- Przez ciebie? – Mrugam oczami. Czy on też się rumieni?
- W moim towarzystwie zawsze jesteś nieswoja. Myślisz, ze dlaczego zaoferowałem się z biologią? – podnosi dłoń do brody i pociera ją nerwowo, nie oczekując na odpowiedź ciągnie – Chciałem dowiedzieć się, jak będziesz reagować gdy będziemy sam na sam i… - spojrzał mi w oczy – nie zawiodłem się.
Czyli źle oceniłam moje możliwości maskowania uczuć. Gdzie ja miałam oczy, kiedy on oglądał przestawienie pod tytułem „Jesteś moim uwielbieniem, Arthur”? No tak, dokładnie w jego szmaragdowych oceanach cudowności, którymi teraz dokładnie analizował każdy mój ruch. Kontekst sytuacji jasno mówi, co ja czuję. Ale jak jest z nim?
- To dobrze, czy raczej źle? – Na niezdecydowanie w moim głosie reaguje mimowolnym uśmiechem.
- Oczywiście, że dobrze. – szeroko odsłania rządek śnieżnobiałych zębów – Schlebia mi to.
- Mojego ego nie jest tak zaspokojone, jak twoje. – mówię obrażonym tonem, ale w środku umieram ze szczęścia – Życie w niepewności jest ciężkie… - Gwałtownie spoważniał.
- Czekałem, aż będę pewien. Tyle czasu wahałem się, już kilka razy byłem na skraju wyrzucenia tego wszystkiego, co we mnie siedzi, ale powstrzymywałem się. Teraz już wiem.
Gwałtownie odsuwa się od stołu, szybkim krokiem przechodzi dookoła stołu, odsuwa również moje krzesło, nachyla się i zatrzymuje kilka centymetrów przy mojej twarzy. Wstrzymuję oddech, wzrokiem pyta mnie o zgodę. Ale ja nie rozumiem, dopiero do mnie dochodzi sens wypowiedzianych przez niego słów, odbijając się echem o ściany czaszki. Widząc niezdecydowanie, cierpliwie czeka. Mrugam gwałtownie. „Teraz już wiem.” Zaczyna się odsuwać a w jego oczach pojawia się ból. Cholera, co ja robię. Łapię go za ramiona i przysuwam do siebie, wpijając się wargami w jego usta. Zamarł w szoku, zdziwiony, jednak szybko to naprawia. Całuje z pasją, nienaganną delikatnością, powoli i akcentując każdy ruch. Równocześnie przesuwa dłonią po mojej szyi w rytm pocałunku, wywołuje tym dreszcze rozlewające się rozkosznie po moich plecach, przechodzące przez żebra, krańcami sięgając głęboko do brzucha. Odsuwa się i sprawdza moją reakcję. Zza przymkniętych oczu widzę jak tryumfalnie się uśmiecha. Składa na moich ustach ostatni, krótki ale drapieżny pocałunek. Łapie moją dłoń i ciągnąc przysuwa do siebie. Wtulam się w jego uścisk, a on czule ściska.
- Jak mogliśmy tyle wytrzymać? – Mówię stłumionym głosem, przyciskając twarz do jego piersi.
- Nie wiem. – szepcze – Ale wiem, że razem wytrzymamy dłużej.